Oko cyklonu

 Magiczny sylwester tantryczny u Zosi i Dawida Rzepeckich. Pojechałam za potrzebą serca i choć nie do końca wiedziałam, jaki jest mój cel i co mnie tam czeka, jestem niezmiernie wdzięczna sobie za to, że się tam udałam, że otworzyłam się na możliwość przekraczania mojej strefy komfortu.   Była to cudowna celebracja życia, otwieranie się na siebie, rozluźnianie ciała,  odpuszczanie starego i otwieranie się na nowe wraz z  nadchodzącym  Nowym Rokiem.

Medytacja dynamiczna Osho i  nagle znajduję  się w oku cyklonu. Dookoła krzyk i płacz. Pojawia się frustracja, bo czuję, że to dla mnie zbyt wiele, że momentami nie mogę już  znieść tego krzyku, więc i mi  się on wyrywa, by postawić jakąś granicę, chronić siebie. Po chwili jednak pojawia się potrzeba przekształcenia tego krzyku w śpiew, więc zaczynam śpiewać jeden ton wniebogłosy tak, jak gdybym chciała zagłuszyć wszystkie głosy dookoła mnie, przetransformować  trudne emocje w coś nowego. Zdziwiona byłam tym odkryciem - mogę przekształcać, przetworzyć moją frustrację w śpiew. Tworzyć z emocji, wyrazić je na swój własny sposób - poprzez tworzenie. I byłam zaskoczona mocą  mojego głosu.
Medytacja zwana “lotem szamanki” -  podróż przez piekło, Ziemię i niebo. Jesteśmy w piekle. Znów znajduję się w samym centrum burzy,  dookoła krzyk, płacz i tak zwane zgrzytanie zębów. Będąc w mojej bezpiecznej przestrzeni słyszę to, co dookoła mnie, ale nie odczuwam już  potrzeby krzyku. Słyszę wszystko i ze zdziwieniem zauważam, że mogę to wytrzymać, mogę być w tym obecna, obserwować, ale pozostać spokojna. Pozostać w sobie.  Poczułam przy tym, że nic tu nikomu nie mogę pomóc i na znak poddania się temu tyglowi emocjonalnemu położyłam się na podłodze w pozycji jogicznego dziecka. Jestem na to zbyt mała, nic tu nie mogę - ależ ulga.
Pod koniec naszej medytacyjnej podróży usłyszałam za sobą płaczącego mężczyznę. Znów zauważyłam ze zdziwieniem, że mogę być obecna i wytrzymywać ten płacz, pozostać niewzruszona a zarazem poruszona tym, co się dzieje.  Poczułam potrzebę, by odwrócić się i po prostu być przy tym mężczyźnie, być obecna, okazać, że  nie jest w swym przeżywaniu sam. I dotknąć go na znak, że jestem z nim, że są obok ludzie, którzy się o niego troszczą. Nie byłam pewna, czy  wolno mi  wykonać jakikolwiek gest bez naruszania czyichś granic. Wyciągnęłam jednak rękę i delikatnie położyłam ją na barku tego mężczyzny, przygotowując się na to, że może się odsunąć. A on jakby w geście wdzięczności położył dłoń na mojej dłoni. Cudna to była rozmowa bez słów. Czasem po prostu wystarczy, byśmy byli obecni, czasem nie potrzeba nic więcej.
Nowe to dla mnie - odczucie, że mogę być empatyczna bez poddawania się emocjom innych, bez brania ich na siebie. Poczułam w tym nieznaną mi do tej pory siłę - moc przekształcania trudnych emocji i moc obecności bez przejmowania emocji innych. Siłę stania w moim bezpiecznym miejscu, do którego dociera tylko to, co mi służy. Siła granic mojego miejsca na tej Ziemi. Jakżesz to odmienne od moich dotychczasowych doświadczeń, jakżesz cudne poczucie bezpieczeństwa.
I tu nasuwa mi się piękny obraz. Gdy córeczka Dawida potknęła się i upadła, on spokojnie podszedł, usiadł przy niej i pozwolił jej się wypłakać. Był obecny, gotowy odpowiedzieć na jej potrzeby. A ona wypłakała się i wszystko wróciło do równowagi. Fala emocji przyszła i odeszła. Gabrysia poradziła sobie z tą falą sama. Wystarczyło tylko to, że tata był w pełni obecny i w ten sposób wspierał.
Może ja też tak potrafię?Cudne to odkrycie, że mogę też być dla kogoś obecna, stać z boku i wspierać, współodczuwać, ale nie odczuwać za kogoś. Jakaż to ulga i jakie poczucie mocy. Wspaniale móc to odczuć. Mam nadzieje, że uda mi się docierać do tej mocy na co dzień, w zderzeniu z rzeczywistością codzienności.  
I cudne jest to odczucie swobody w ciele jakie pojawia się na skutek medytacji - to uczucie przepływu energii w ciele, poczucie, że ciało tańczy samo, poczucie swobody w ciele. I cudnie znów mieć ciepłe ręce, ręce, które nagle się ożywiły i płyną z muzyką. Dziękuję.  

Komentarze

Popularne posty