Szacunek

Czasem widzimy niewyraźnie
 Jakiś czas temu napisałam dla siebie tekst o szacunku w duchu: ”to nasze przyrodzone prawo zapisane w Konstytucji”. Przeczytałam go dzisiaj, chcąc zamieścić na blogu, ale coś mi nie pasowało.  Odkryłam w nim  nagle ze zdziwieniem postawę  roszczeniową, takie przekonanie: “należy mi się”. I choć popieram stwierdzenie, że szacunek jest wartością, do której wszyscy mamy prawo niezależnie od okoliczności, to moja postawa roszczeniowa nie była na pewno  poprawna.  Krył się za nią głęboki żal do tych wszystkich, którzy nie zawsze okazywali mi szacunek, żal, który odkryłam pod kurzem gniewu i buntu, który ukazał się w tamtym tekście. Co dla mnie zaskakujące, nie czuję już dzisiaj  ani gniewu, ani krzywdy, ani żalu. Patrzę na tych, którzy nie okazali mi szacunku i widzę w nich ludzi, którym może też go nie okazywano. Widzę w nich ludzi, którzy są niedoskonali -  zupełnie tak jak ja! I może byli zmęczeni tak, jak i ja bywam zmęczona. Zadziwiające, że pojawia się we mnie empatia, poczucie, że ich rozumiem i że już nie muszę nikogo obwiniać. Pojawia się też zrozumienie, że jeśli chcę, by mi okazywano szacunek, muszę się też sama wykazać taką postawą. Czy zatem szanuję tych, którzy nie zawsze mnie szanowali?Czy jestem w stanie na nich popatrzeć z empatią?Tak łatwo jest zobaczyć źdźbło w oku bliźniego, niż belkę w swoim.
Myślałam wcześniej, że to szacunek jest podstawą udanych relacji międzyludzkich, ale zaczynam myśleć, że punktem wyjścia może być empatia. Gdy jestem w stanie współodczuwać, jestem w stanie zrozumieć drugą osobę, otwierać się na to, co kryje się za jej zachowaniem. Nie zawsze muszę wiedzieć, co się dzieje w życiu danej osoby, ale wystarczy czasem to pełne empatii nastawienie, by przestać ciągle oceniać, czy winić innych za to, jacy są wobec nas.
Jaka ulga, że nie czuję już ani złości, ani żalu - że te uczucia minęły. Nagle nie muszę się już buntować przeciwko tym, którzy, jak sądziłam, mnie skrzywdzili, nie muszę ich obwiniać, nie muszę żywić do nich tych wszystkich ciężkich uczuć. Co za ulga!Dostrzegłam w nich nagle ludzi z takimi samymi trudnościami, jak moje, dostrzegłam jakiś wspólny dla nas wszystkich mianownik. Jak dobrze, że potrafię już  tak patrzeć. Nagle czuję życzliwość, otwartość, zrozumienie, a nawet współczucie wobec tych, którzy może mieli akurat zły dzień albo trudny okres w życiu, a ja tego po prostu nie potrafiłam dostrzec lub o tym nie wiedziałam, bo też nie miałam wiedzieć. Często nie wiemy, co dany człowiek przeżywa, gdy go spotykamy, bo to może być zbyt osobiste, by o tym mówić,  ale może on akurat przeżywać trudności i warto to uszanować. To nie powód, aby przelewać swoje zmartwienia na innych, ale czasem nie potrafimy inaczej. Jesteśmy tylko ludźmi.

Komentarze

Popularne posty