Meandry pamięci

Jakże przedziwna jest pamięć. Magazynuje często to, co już dawno chcielibyśmy zapomnieć. Gdy jej potrzebujemy, skutecznie zawodzi, ale gdy naprawdę chcemy się pozbyć pewnych wspomnień, przywołuje je, czasem ze zdwojoną siłą. I to nawet po wielu latach. Nagroźniejsze chyba to te pokłady pamięci, które odgrzebujemy po długim czasie zbierania zażaleń o podobnym charakterze, zwłaszcza, gdy nie mieliśmy odwagi o nich mówić do czasu...kłótni na przykład. Ośmielam się stwierdzić, że my kobiety jesteśmy ekspertami od tych szufladek pamięci i biada temu, który tę szufladkę otworzy.
Pamiętamy bardzo dobrze te  chwile, które były związane z intensywnymi uczuciami. Ten, kto by opracował metodę nauki wykorzystującą tę zależność, dostałby pewnie nagrodę Nobla. Pamiętamy chwile szczęścia, ale i te, w których ogarniały nas intensywne emocje o przykrym charakterze. Nieobce nam momenty, w których stawaliśmy emocjonalnie “nadzy” przed drugą osobą, czy przed grupą osób, narażając się na ocenę, odrzucenie czy ośmieszenie. Tej obawy i uczuć jej towarzyszących tak łatwo się nie zapomina, nawet jeśli odczucia są tylko subiektywne, bo nikt nas negatywnie nie ocenił.
Gdyby tak można było przejść nad tymi emocjami do porządku dziennego. Może nie zapomnieć, bo tak emocjonalne momenty to  chwile, w których wykazaliśmy się sporą odwagą - pozostaliśmy otwarci nawet mimo obaw, że ktoś nas nie zrozumie. To odwaga w jej pierwotnym znaczeniu - jak mówi Brene Brown, odwaga oznaczała początkowo mówienie o sobie z otwartością serca.
Warto więc docenić te chwile, nawet jeśli towarzyszyło im poczucie dyskomfortu, bo zachowaliśmy otwarte serce nawet pomimo obawy, że ktoś drugi nie doceni naszej postawy.
Nie jest mi jednak łatwo podchodzić do sprawy w ten sposób, bo ta otwartość to dla mnie bezbronność,  a za nią czai się obawa i wstyd. Czy jednak głos serca może nas zaprowadzić na manowce?
Może warto nie zapomniać tych wstydliwych dla nas momentów, ale pamiętać, że nic nie trwa wiecznie, więc te odczucia kiedyś też się skończą. Pamiętać, że to, co nam się zdarza, wydarza się tylko w tym konkretnym miejscu i czasie, a po chwili….następuje już nowa chwila. Chciałabym  nauczyć się  puszczać to, co już było tak, jak drzewo jesienią puszcza swoje liście. Uznać mnie samą w mej bezbronności, docenić to, czego mnie to nauczyło i ruszyć ku nowej chwili, bo życie jest krótkie i warto się nim cieszyć. Norwedzy mówią: “Nowy dzień, nowe możliwości”. Można by sparafrazować: “Nowa chwila - nowe możliwości”. Na te możliwości chcę się otwierać.   
Przede mną więc zadanie - puszczać przeszłość i otwierać się na chwilę obecną. Pozwolić sytuacjom się skończyć, podziękować za naukę, poczuć emocje i pozwolić im odpłynąć, robiąc miejsce na  nowe doświadczenia. Nigdy nie wiadomo, co nas czeka za rogiem, ale nie będziemy w stanie tego dostrzec, gdy nadal będziemy patrzeć w drugą stronę.

Pamiętajmy zatem: istnieje tylko ta chwila. Tu i teraz.



Komentarze

Popularne posty