Oparcie w sobie

Słucham ostatnio namiętnie Starego Dobrego Małżeństwa. Taki powrót do okresu szkoły średniej, powrót do korzeni. Powrót do domu.  Słucham i odnajduję coraz to nowe perełki, których nie da się śpiewać bez drżenia głosu ze wzruszenia. Jedną z takich piosenek, które trudno mi było śpiewać bez, szczególnie na początku,  potoku łez, najcenniejszą dla mnie w tym momencie jest “Pod kątem rozwartym” autorstwa Adama Ziemianina:

Jest jeszcze kąt, dla mnie na ziemi
Kąt jak Twe ramiona rozwarty
I zawsze można biec do Ciebie
Przeczekać burze ostre wiatry

Jestem dla Ciebie piorunochronem
I gradobicie świata tego zbieram
Chcę chronić nas jak tylko umiem
Gdy na zakręcie nasza ziemia

Dobrze że jest kąt na tej ziemi
Kąt jak Twe ramiona rozwarty
Bo razem raźniej nam rozegrać
Tak dziwnie rozdane karty

I lampą ci jestem która oświetla
Gościniec mroczny i wciąż wyboisty
Bo trzeba krok za krokiem iść
By  być dla siebie jeszcze bliższym
Odnajduję w niej dla siebie tyle warstw, tyle poziomów, tyle znaczących osobistych  sensów. Powrót  do domu, do bezpiecznych ramion Mamy i  Taty,  schronienie, bezpieczna przystań,  z której,  ukochani i bezpieczni, wyruszamy chętnie  w świat.  Tam  z tą piosenką wracam, do swojego dziecka w sobie,  by już napełniona darami iść swobodniej w ramiona świata, “ bo razem łatwiej jest rozegrać tak dziwnie rozdane karty”.
Zawsze do tej pory szukałam oparcia w innych, a jak  mówi  Wojciech  Eichelberger w jednym  z wywiadów dla  “Zwierciadła”, oparcie powinniśmy mieć w sobie. Możemy szukać wsparcia, ale to co innego niż oparcie, które jest poczuciem, iż możemy na sobie polegać, ufamy sobie i temu, że możemy mieć wpływ na to, co się dookoła nas dzieje.  Eichelberger mówi o oparciu  w ciele, jako tej części nas, która zakotwicza nas  w rzeczywistości.  Ja bym dodała od siebie, że - wydaje mi się -  droga ta  wiedzie też przez ten wspomniany powrót do domu, do naszych rodzinnych korzeni.  Gdy tam trafiam, mam  zasoby, by móc wyjść z odwagą do świata. To taka bezcenna studnia, z której można  czerpać w nieskończoność.
Zadziwiające, że wszystko jest w nas, nie musimy ciągle szukać na zewnątrz. Możemy oprzeć się o samego siebie, o nasze  korzenie i mocno stanąć na własnych nogach niczym drzewo  w obliczu sztormu. Głęboko zakorzenione, więc bezpieczne i odporne na warunki zewnętrzne.  Mamy  swój rozwarty kąt ramion, swój piorunochron i lampę, która oświetla nam drogę - mamy to w sobie.  Zaczynam to czuć - to dopiero początek, a  już zaczyna mnie fascynować.  Wyruszam  z bezpiecznego portu ku nieodkrytej jeszcze samej sobie, ku światu i ciekawa jestem bardzo, kogo i co spotkam  na drodze.  Mojej własnej.
A tej cudnej piosenki można posłuchać tutaj:

Komentarze

Popularne posty