"Dobrze widzi się tylko sercem"

“Dobrze widzi  się tylko  sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”
Antoine de Saint -Exupéry


Pozwolić sobie pójść za głosem serca i sięgnąć po to, czego pragnę. Wyciągnąć ręce po to i poprosić. Jakże trudno jest mi prosić - bo z prośbą mamy tylko i wyłącznie do czynienia wtedy, gdy zakładamy możliwość  odmowy. Stoję tak jak niegdyś, gdy jako małe dziecko stałam  przy płocie,patrząc na dzieci bawiące się radośnie w przedszkolu, moje  małe serce  oddzielone od nich, nie mogące tam iść, bo dla niego nie było miejsca. Trochę tak, jak w tej scenie spotkania Małego Księcia  z lisem. Pobaw się ze mną, oswój mnie, stwórz więź  przyjaźni, pokochaj. Takie dziecięce, takie bezbronne proszenie o uwagę, przynależność, tęsknota  za więzią z innymi. Wyciągam więc teraz ręce, by sięgnąć do ciebie, bo już nie chcę być dłużej samotna, oddzielona, sama za tym płotem, ale pojawia się strach, obawa,  poczucie, że podejmuję ryzyko, bo przecież może ty mnie nie chcesz przy sobie, może mnie odrzucisz,  odtrącisz, pójdziesz na drugi koniec placu ze swoim wiaderkiem i łopatką. Owszem, możesz nie chcieć się ze mną bawić, ale czy to jest odrzucenie? Czy na pewno?Czy na pewno możesz mnie odrzucić?
W rozmowie Małego Księcia z lisem odnajduję nie tylko spotkanie dwóch żywych istot, lecz także mój dialog wewnętrzny. Doświadczam w sobie  zarówno głosu zachęcającego do zabawy, beztroski, spontanicznego kontaktu,  jak i tego zalęknionego,  pragnącego poczucia bezpieczeństwa, a jednocześnie tak złaknionego głębokiej relacji. I  gdy zdaję sobie sprawę, że te głosy są we mnie samej, następuje zwrot o 180 stopni i nagle nic, co zewnętrzne nie może “mi zagrażać”. Nie ma nikogo, kto może mnie odrzucić - mogę to zrobić tylko ja  sama. Tylko ja mogę to zrobić sobie samej - odrzucić siebie, swój głos, swoje serce.  I z tego miejsca wiedzie chyba droga do wzięcia  odpowiedzialności za moje własne życie, za moje własne  uczucia, moje pragnienia, moje wybory. To, co wydawałoby się zewnętrzne wobec mnie, ukazuje się jako moja własna część, która domaga się uwagi, puka natrętnie, bo już nie może znieść mojej obojętności, mojej ignorancji, MOJEGO JEJ ODRZUCANIA. Nie słyszałam, nie chciałam słyszeć, ignorowałam, chciałam się schować, uciec, zakopać to gdzieś tak, by nikt  nie  widział.  A to  jakaś bezbrzeżnie, niezmiernie  cenna, może najcenniejsza część mnie samej, która jest śmiertelnie zmęczona czekaniem za tym płotem, pragnie żyć pełnią i po prostu kochać, bez względu na konsekwencje.
Czy pozwolę samej sobie  pójść za głosem tej części mnie?Może  nie od razu. Może najpierw muszę ją  poczuć, pozwolić jej być,  zamiast uciekać i chować głowę w piasek, poczuć i dać  jej prawo istnienia. Okey, tak się teraz czuję, mogę tak się czuć,  spróbuję z tym pobyć, oswoić się, nawiązać więź jak Mały Książę z lisem. Nie uciekać, nie odrzucać,  lecz poddać się temu uczuciu. Nie myśleć: jest mi niewygodnie, co mogę z tym zrobić? Co mam zrobić? Nic nie rób, czuj, czuj i jeszcze raz czuj.  Gdy oswoisz się  z czuciem, będziesz wiedziała, co zrobić i będziesz  wiedziała, czy  chcesz i czy decydujesz się to zrobić, bo zawsze  masz  wybór.
A zatem czuję, oswajam samą siebie. Już najwyższy czas. Dziękuję, że  czekałaś.

Komentarze

Popularne posty